Dwumetrowy chłop, "Neptuś", kumpel - tak mówi o najpiękniejszej fontannie w Trójmieście Wacław Rasnowski, który przez ponad 30 lat zajmował się jego konserwacją. To właśnie dzięki dokumentacji, którą zbierał przez te lata, dziś możemy odtworzyć dzieje "przed" Neptunem i jego narodziny, od obrazu w Ratuszu Głównego Miasta, gdzie zarysowano pierwotny wygląd fontanny, do tego jak wygląda dziś.
Ale od początku.
Pierwsza fontanna, która bardziej przypominała wodotrysk niż wyrafinowaną budowlę, stała przy Dworze Artusa i znajdowała się w nieco innym miejscu niż dziś (bardziej na lewo od Dworu Artusa). Na jej temat wiadomo niewiele, najprawdopodobniej również przedstawiała króla mórz, jednak zachowały się skąpe informacje na ten temat - w tym rycina Dickmana (zdjęcie obok).
- Wzmianki w księgach miejskich mówią, że pierwszy wodotrysk na Długim Tagu stanął w 1549 roku - mówi Wacław Rasnowski, konserwator zabytków, który gdańskimi fontannami zajmował się przez ponad 30 lat. - Był on usytuowany bardziej na wschód w stosunku do obecnej Fontanny Neptuna i znajdował się bliżej ul. Kuśnierskiej . Wbrew opiniom niektórych autorów nie miał z obecną fontanną bezpośrednio nic wspólnego.
Z czasem wodotrysk najzwyczajniej znudził się gdańskim rajcom, którzy podróżując po świecie widzieli okazalsze budowle. Taką też zapragnęli mieć w najbardziej reprezentacyjnym miejscu miasta. Zaczęli więc od poszukiwania fachowców, którzy podjęliby się wyzwania - stworzenia najpiękniejszej fontanny w Gdańsku.
Jako jeden z pierwszych zgłosił się Jakub Kordes z Lubeki, ale z niewyjaśnionych przyczyn pracę dostał nie on, a mistrz sztuki kamieniarskiej Abraham van den Blocke (to on m.in. przebudował fasadę Dworu Artusa, zbudował Złotą Bramę i Złotą Kamienicę).
Nowa fontanna nie stanęła jednak dokładnie w miejscu wodotrysku, ale w północno-zachodniej części Długiego Targu. Taka lokalizacja nie była jednak przypadkowa - oglądana od frontu wkomponowuje się w centralną część fasady Dworu Artusa, patrząc od strony Zielonej Bramy i Motławy, widoczna jest na tle ściany Ratusza Głównego Miasta i wylotu ul. Długiej, od strony ul. Długiej zamyka perspektywę Królewskiej Drogi. Król mórz miał być zwrócony frontem ku kamienicom, które były siedzibą królów polskich w czasie ich pobytu w Gdańsku, i mieć pochyloną przed nimi głowę.
Jednak zanim przystąpiono do budowy, fontanna Neptuna pojawiła się na obrazie brata artysty i różniła się od tej, którą znamy dziś. - Fragment obrazu ze stropu Sali Czerwonej w Ratuszu Głównego Miasta z 1608 r., tzw. "Alegoria handlu gdańskiego" namalowana przez Isaaca van den Blocke - przestawia poprzednią elewację Dworu Artusa oraz fontannę Neptuna, której fizycznie jeszcze nie było, a która została zbudowana według projektu jego brata Abrahama van den Blocka i uruchomiona kilkanaście lat później - dodaje konserwator. - Fontanna, która stanęła w 1634 r. miała wkomponowaną figurę Neptuna, bardzo podobną do tej, jaka znajduje się na dachu kamienicy przy ul. Długi Targ 2 .
Ostatecznie samą figurę Neptuna wykonać musiał inny artysta, bowiem Abraham van dem Blocke, choć biegły w sztuce rzeźbienia w kamieniu, nie poradził sobie z przygotowaniem modelu do odlewu. Figurę wymodelował więc Peter Husen, Flamand, autor prac dla duńskiego dworu, a odlew z mosiądzu ołowiowo-cynowego wykonano w warsztacie Gerda Beningka przy współudziale Ottmara Wettnera. Prace przy figurze trwały trzy lata od 1612 do 1615 roku.
Pojawił się też problem z zasilaniem jej w wodę. Pierwotnie miała być podłączona do podziemnych rur, w których pompowano wodę z Potoku Siedleckiego przez działający w okolicach Targu Siennego tzw. "kunszt wodny". Niestety ciśnienie okazało się zbyt słabe. Woda popłynęła więc z... napełnianego każdorazowo wiadrami zbiornika na poddaszu Dworu Artusa przez rury biegnące w filarze między oknami fasady i dalej pod chodnikiem do podziemi fontanny.
Mimo to na pierwsze uruchomienie musiała jeszcze sporo poczekać, kłopoty bowiem tylko się piętrzyły. Na przeszkodzie stanęła m.in.: przebudowa Dworu Artusa, pojawiły się problemy ze szczelnością instalacji, w końcu przyszła wojna trzydziestoletnia, a na domiar złego w 1628 zmarł Abraham van dem Blocke. W końcu 9 października 1633 roku fontanna Neptuna zaczęła działać.
Fontannę wykonano z czarnego marmuru sprowadzonego ze złoża w Dinant, w Belgii. - Prawdopodobnie również dlatego fontanna z tego materiału przetrwała tylko niewiele ponad 100 lat - dodaje Rasnowski.- Rzygacze są rekonstrukcjami z 1954 roku i odkuto je z piaskowca, natomiast wewnętrzną powierzchnię czaszy pokrywa blacha ołowiana, założona w 1954 roku dla ochrony kamienia oraz świeżo wykonanej konstrukcji klamrującej pęknięcia, zatopionej w warstwie betonu.
Co ciekawe fontanna Neptuna była pierwotnie... kolorowa. - Powierzchnia figury Neptuna, która z powodu składu użytego stopu, mimo upływu osiemnastu lat od daty odlewu nie pokryła się naturalną patyną i zachowała złocisty blask, po zmontowaniu pomalowana została intensywną, zieloną farbą malachitową - wyjaśnia konserwator. - Trójząb był złocony i złocona muszla w lewej ręce. Kamieniarka była czarna, marmurowa, polerowana, z jasnymi detalami na trzonie. Ogrodzenie w kolorze czerwonej minii ołowiowej ze złoceniami. Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale są na to dowody i dokumenty.
Poza tym fontanna nie działała non stop. Zgodnie z postanowieniem rady miejskiej działała od Wielkanocy do 29 września, ale tylko trzy razy w tygodniu: w niedzielę od godz. 11 do 12 oraz we wtorki i czwartki od godz. 12 do 13.
Skąd taka oszczędność? - Wiązało się to z koniecznością każdorazowego napełniania zbiornika na poddaszu Dworu Artusa. Sytuacja ta uległa zmianie dopiero w drugiej połowie XIX wieku, po założeniu w Gdańsku nowoczesnego wodociągu i kanalizacji, do których fontannę oczywiście podłączono, wzbogacając przy okazji jej układ wodny o rurkę obiegającą podstawę figury - wyjaśnia Wacław Rasnowski.
Do 1939 r. fontanna nieznacznie zmieniała swój wygląd - dodano kilka nowych figur, a detale nabrały rokokowych form. Aż przyszła II wojna światowa i Neptun musiał zejść z piedestału. Na szczęście zabytek przetrwał dzięki fortelowi. - Gdy zbliżał się front, to z Gdańska wywożono co cenniejsze elementy fontanny. Ale fundamentów zabrać nie można było, więc rozebrano co się dało, a czaszę i część figur wsadzono do basenu i zamurowano cegłami. Całość wyglądała mało atrakcyjnie i tylko dlatego fontanna przetrwała wojnę - dodaje konserwator.
Powojenne dzieje Neptuna są pełne nieścisłości. Dokumenty zachowały się w stanie szczątkowym, dlatego jego losy w dużej mierze odtworzono na podstawie relacji świadków, które zbierał m.in. Wacław Rasnowski.
I tak udało mu się ustalić, że figurę Neptuna, uszkodzoną w minimalnym stopniu, odnaleziono po wojnie we wsi Parchowo około Bytowa. Niestety, zaginał trójząb, brakowało również płetwy konia morskiego (uważanej przez wielu za "listek"), która zasłaniała Neptunowi przyrodzenie. Ucierpiała również czasza, na której stoi Neptun, oraz trzon (ponoć jego część została zatopiona w jednym z oliwskich stawów, czego nigdy nie potwierdzono). Dzięki podstępnemu obudowaniu basenu cegłami przetrwał on w dobrym stanie. W ruinach Gdańska odnaleziono też ogrodzenie fontanny.
Trzeba było wyremontować instalację wodną. Tego zadania podjęli się... pracownicy ówczesnej Stoczni Gdańskiej, którzy w czynie społecznym zrobili jej przegląd i wymienili 80 proc. rur. I tak, po pierwszej nieudanej próbie uruchomienia fontanny w 1954 r., udało się to na stałe 22 lipca 1957 roku. Co więcej stoczniowcy nie poprzestali na jednorazowej naprawie, ale wzięli na siebie stałą opiekę i obowiązek jej konserwacji.
- Od tego czasu co roku na wiosnę pokrywano figurę kolejną warstwą lakieru, puszczano wodę przed 1 maja i zakręcano z początkiem lub końcem września, oczyszczano dno czaszy i basenu oraz kolejny raz malowano ogrodzenie. Było to bardzo wiele, a jednocześnie zbyt mało i nie tak jak być powinno - mówi konserwator.
W końcu z początkiem lat 70. opiekę przejęła nad nią miejska instytucja wodociągowa, a zabytek trafił w ręce konserwatorów, w tym Wacława Rasnowskiego.
- Neptun to moja najukochańsza fontanna. Zawsze traktowałem "Neptusia" jako kumpla. Dlatego bolało mnie za każdym razem, gdy z fontanny coś ginęło - wspomina gdański konserwator. - Tak się składa, że wandale upatrzyli sobie płetwę konia morskiego, którą wiele osób bierze za liść, a która zakrywa przyrodzenie figury.
Po raz pierwszy skradziono ją na początku lat 80. A że zawsze była przymocowana na jednej tylko śrubie, wandale nie mieli z tym najmniejszego problemu. Jednak odtworzenie jej zajęło sporo czasu, bowiem trzeba było poszukać dokumentacji oryginału, wykonać odlew itp. W międzyczasie mieszkańcy Gdańska ciągle dopytywali się "co z listkiem", bo przecież nie przystoi by Neptun stał tak długo na golasa.
- W końcu miałem dość pytań o "listek", więc jak któregoś razu przewodnik wycieczki zagadnął mnie o niego, odpowiedziałem mu tak: Panie, w Sopocie w Teatrze Leśnym były teraz wybory Miss Polonia, prawda? (a rzeczywiście akurat było tuż po nich), więc kandydatki przywieźli pod fontannę do zbiorowego zdjęcia - wspomina Wacław Rasnowski. - Wszystkie piękne, kuso odziane. I jak Neptun zobaczył stado takich ślicznych dziewczyn, a to przecież kawał chłopa jest, to wpadł w taką ekscytację, i jak mu ta płetwa, panie, prysnęła, to dwa tygodnie jej po dachach szukaliśmy. Niestety dotąd jej nie znaleźliśmy, więc trzeba zrobić nową. Dwa dni później już wszyscy przewodnicy opowiadali swoim wycieczkom jak to płetwy Neptuna po dachach szukaliśmy. I tak się rodzą legendy.
Kradzieże płetwy były swego czasu tak popularne, że trzeba było coś z tym zrobić. - Wpadłem na pomysł, że płetwa nie może być wykonana z cennego, twardego materiału. Ona musiała być krucha, tak by nie opłacało się jej wyrywać. Dlatego zrobiłem mnóstwo odlewów w delikatnym tworzywie, na tyle słabym, że przy odrywaniu rozlatuje się w rękach. Dzięki temu wandal nie szarpie się z figurą, nie ma więc obaw, że zostanie dodatkowo zniszczona - mówi konserwator. - I do dziś odlewy płetwy robione są w ten sposób.
Kiedy ostatnio Neptun był w remoncie, ludzie znów zaczepiali opiekuna fontanny. - Zacząłem odpowiadać, że zwiał na dach kamienicy przy Długim Targu 2, gdzie mieści się mała figura Neptuna. I że cały czas próbujemy przekonać go do powrotu - dodaje konserwator.
Wacław Rasnowski jest konserwatorem rzeźby i malarstwa. Przez blisko 30 lat opiekował się gdańskimi fontannami z ramienia Gdańskich Melioracji. Ponadto zajmował się też ratowaniem zabytków na niemal całym świecie od Niemiec po Kambodżę. Pracę zawodową zakończył w 2007 r. Do dziś jednak jest konsultantem Gdańskich Melioracji w sprawie fontann, głównie jednak doradza w sprawie konserwacji "Neptusia".
Czytaj więcej na: https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Odkrywamy-tajemnice-fontanny-Neptuna-n70517.html#tri
fot. trojmiasto.pl kfp.pl Z.Kosycarz , W.Rasnowski i fotopolska.eu
Comments